Było ciemno. Błądziłem po zimnym lesie.
-Halo!
Zawołałem, ale nikt mnie nie usłyszał. Zawołałem jeszcze raz . Cisza. Spojrzałem w kamień, który trzymałem w łapie. Była to moja ostatnia pamiątka po starym stadzie.
-Nie chcę już o nich pamiętać! Zostawili mnie!
Krzyknąłem i rzuciłem kamieniem w pień drzewa. Nagle usłyszałem jakiś szmer. "Ludzie!" pomyślałem. Szybko pobiegłem do pobliskiej jaskini, i ukryłem się głęboko w pieczarze. Usłyszałem strzały. Nagle nabój przeleciał mi nad głową. "Znaleźli mnie! Muszę znaleźć inną kryjówkę." pomyślałem i wybiegłem z jaskini. Za mną było słychać jeszcze odgłosy strzałów.
-Chyba ich zgubiłem...
Powiedziałem. Po tych słowach upadłem na ziemię.
Gdy się obudziłem, byłem w innym miejscu, a mi przyglądał się jakiś kot. Odskoczyłem szybkim ruchem.
-Kim jesteś?!
Warknąłem. Kot jeszcze chwilę mi się przyglądał. Wreszcie odpowiedział.
-A co cię to obchodzi?
-Żebyś wiedziała, że obchodzi. Obcych nie toleruję.
-A ja Ciebie nie toleruję, i co?
Milczałem przez chwilę.
-Co? Język Ci zabrało czy co?
W tej chwili usłyszałem ciche, stłumione głosy.
-Cicho!
Szepnąłem.
-A niby czemu mam Cię słuchać?
-Cicho!
Tym razem powiedziałem głośniej.
-Jeżeli chcesz żyć to musisz uciekać!
-A co? Mamy jakiegoś wrogiego kota?
-Gorzej...Ludzi
Zapadła chwila ciszy.
-To niby czemu nie mamy ich zaatakować?
-Sami nie damy sobie rady. Jest ich za wielu. Sama nie zawalczysz z trzydziestoma ludźmi z bronią.
-No ba!
-Więc co? Chcesz tu zostać?
-Ci durni ludzie nie mogą wedrzeć się do mojego stada.
-I co? Będziesz z nimi walczyć? Tak?
-Sama nie. Ale mam stado.
Po tych słowach popędziła przez drzewa, a ja za nią. Nagle ujrzałem piękną zieloną i bujną trawą.
-To nasza granica.
Powiedziała.
Przeszliśmy granicę i dotarliśmy do łąki. Każdy zwrócił swoje spojrzenia na mnie. Kotka coś mówiła alfie. Wreszcie Alfa ogłosiła wiadomość o ludziach. Wszystkie koty ruszyły do lasu. Walka nie trwała długo. Po 30 minutach ludzi już nie było.
Podeszła do mnie samica alfa i zaprosiła mnie do swojego stada. Oczywiście się zgodziłem. W drodze do naszych terenów, podeszła do mnie kotka i powiedziała
-Jeżeli już jesteś w tym stadzie, i musisz wiedzieć jak się nazywam, to wiedz, że jestem Ashia.
Powiedziała niezbyt przyjaźnie.
-A ja jestem Kashikoi
Powiedziałem. Ashia nic nie powiedziała i poszła na przód. "Wreszcie znalazłem swój prawdziwy dom!" Pomyślałem szczęśliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz