- Właśnie.. - bąknęła Rechell.
Nie zwracałem już na nią uwagi. Chciałem jak najszybciej zaprowadzić ją do Alf, a potem ulotnić się gdzieś i nie uczestniczyć już w tym. A samica, jak na upór szła bardzo wolno. Wszędzie się rozglądała, jakby nie była jeszcze małym kociaczkiem i nie znała światu.
- Pospiesz się. - mruknąłem.
Kotka zmierzyła mnie wzrokiem, ale posłuchała się mnie. Już po chwili truchtała. No, już lepiej, pomyślałem wkurzony.
Doszliśmy na łąkę. Stał tam Slayer, który widocznie czekał na mnie. Gdy nas zobaczył wstał z miną mówiącą: "No wreszcie!". W tej chwili teleportowałem się nad wodospad zostawiając ich samych. Westchnąłem szczęśliwy, że nie musiałem już "niańczyć" żadnych kotów. Położyłem się i zasnąłem.
******
Obudził mnie głos Rechell. Podniosłem się z jękiem.
- Czego? - zapytałem opryskliwie.
(Rechell?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz