czwartek, 2 maja 2013
Od Hannah - CD historii Battle
Chciało mi się śmiać, on myślał, że ja się przestraszę czegoś takiego. Po tym co ja przeżyłam podczas mojego "dzieciństwa" niczego się już nie boję. Oczywiście Battle nie domyślał się, że ja tylko udawałam... Słyszałam go i to wyraźnie, super słuch ma swoje zalety... Uśmiechnęłam się pod nosem. I powiedziałam przestraszonym, trochę słodkim głosikiem:
-To ja może już pójdę, masz rację to nie jest miejsce dla mnie...
-Nie warto udawać kogoś innego, żeby tylko zaimponować reszcie...
-Tak, teraz już to rozumiem...
Odpowiedziałam ze skruchą i poszłam w stronę głównych terenów. Cudem się nie śmiałam. Na wszelki wypadek nasłuchiwałam jednak, czy nie idzie. Zatrzymałam się po jakiś pięciu minutach i zaczęłam spalać całą najbliższą okolicę. Wywołałam tym koty cienie. Po ich pojawieniu się opuściłam ogień. Zauważyłam, że nie próbują mnie atakować, więc podeszłam do nich. Po chwili byłam już przekonana, że nic do mnie nie mają, więc opowiedziałam im co maja robić. W następnej kolejności za pomocą żywiołu ziemi wytworzyłam ruchome piaski i je ukryłam. Dałam znak cieniom i te zaczęły odgrywać atak na mnie. Postarałam się znowu krzyczeć, tak jak biedna przestraszona, słodka kotka.
-Ratunku! Na pomoc!
Po chwili zjawił się Battle, kiedy zobaczył mnie i koty cienie, dał im znak, żeby dały spokój, te jednak go nie słuchały. Przybrałam błagalny wyraz twarzy chodź z trudem mi to przychodziło. Samiec westchnął i ruszył w moja stronę. Oczywiście nie spodziewał się, że to pułapka, wpadł prosto w ruchome piaski i wiadomo reakcją na takie coś, niespodziewany atak musi być strach, lęk. Battle zaczął miotać się jak szalony. Na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech:
-Oj, kotecek wpadł w bagno...
-O co tu chodzi?
Kot zapytał się z lekkim przestrachem w oczach.
-Idźcie już...
Rzuciłam do cieni, jednak te nie przestawały. Moje oczy zabłysły:
-Powiedziałam idźcie już...
Warknęłam cicho i cała polana pokryła się grubą warstwą ognia. Cienie uciekły i ogień zniknął.
-Może mi pomożesz?
-Nie...
Odpowiedziałam mściwie i dodałam:
-Nie znasz mnie, więc nie mów jaka jestem. Mogę jednak powiedzieć, że ty tylko zgrywasz takiego "twardziela", widzę, że w środku jesteś miękki jak galaretka.
Tak, przejrzałam już tego kota na wylot. Poszłam do stada, zostawiając osłupiałego kota.
***
Po godzinie wróciłam zobaczyć, czy Battle się wydostał. Uśmiechnęłam się złośliwie, kot prawie już utonął, spojrzał się na mnie błagalnie. Wykonałam mały ognisty wybuch i samca odrzuciło daleko w tył. Zostawiłam go tam poobijanego, a sama wróciłam do stada.
***
Późną nocą nikt inny tylko Battle zbliżał się do mnie kulejąc, uśmiechnęłam się złośliwie do niego, a ten powiedział:
-Do dusz towarzystwa to ty nie należysz, nie licz, że mnie zobaczysz w najbliższym czasie...
-Sprawisz mi tym wielką przyjemność...
Kot odszedł mrucząc coś pod nosem... Wiedział, że wtedy tylko symulowałam i nie był tym zadowolony.... Dla zabawy zrobiłam jeszcze koło niego ścianę ognia i odskoczył przerażony na bok. Potem widziałam tylko jak idzie do swojej jaskini drżąc z zimna...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz